środa, 9 listopada 2011

Stirlitz spacerował po dachu kancelarii Rzeszy.
Nagle poślizgnął się, upadł
i tylko cudem zahaczył o wystający gzyms, unikając
upadku z dużej wysokości.
Następnego dnia cud posiniał i obrzękł.

*

Do gabinetu Bormanna wchodzi nieznajomy. Staje przed
biurkiem i patrząc
prosto w oczy Bormanna, wykonuje jakieś dziwne
gesty. W końcu mówi:

- Słonie idą na północ, a wołki zbożowe podążają ich
śladem.

Bormann patrzy na przybysza z wyraźnym niesmakiem:

- Gabinet Stirlitza jest piętro wyżej - odpowiada.

*


Stirlitz wszedł do toatlety. Załatwił się, podtarł i spuścił wodę. Szyfrogram
dotarł do centrali.

Stirlitz migiem uciekł przez okno. Mig skrył się w chmurach. 

 
*
Stirlitz napoił kota benzyną.
Kot przeszedł 15 metrów i padł.
-Zabrakło mu benzyny, pomyślał Stirlitz

*

Stirlitz ukradkiem karmił głodne niemieckie dzieci. Od ukradka dzieci puchły i szybko umierały.

W podberlińskiej willi wypoczynkowej SS, przy kominku, Borman do Schellenberga:
-Stirlitz to sowiecki szpieg. Wy go uderzycie polanem w łeb z zaskoczenia a on coś powie po rosyjsku i będziemy mieli dowód.
Jak mówili tak zrobili. Schellenberg wali Stirlitza w głowę od tyłu, Stirlitz się drze:
-Job twaju mat!
Bormann na to:
-Ubit jewo!
A Schellenberg:
-Tiszajtie towariści, zdieś mnoga Giermańcow!

*

Szybkościomierz samochodu Bormana pokazywal 120 km/h. Obok
szedł Stirlitz udając ze nigdzie się nie spieszy.

*
Złapali Klossa i Stirlitza, przesłuchują w siedzibie gestapo.
Torturuja... Kloss wytrzymał dwa dni i w końcu puścił parę z
gęby. A Stirlitz nic - jak zaklęty, wytrzymał tydzień, dwa...
coraz sroższe tortury. W końcu zainstalowali w jego celi kamerę

patrzą a Stirlitz łazi po celi i bije głową w ścianę
mówiąc: "... k****, jak sobie nie przypomnę to mnie tu zabiją"