poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Stirlitz wszedł do kawiarni Elefant. - To Stirlitz.
Zaraz będzie zadyma -
powiedział jeden z siedzących przy stole. Stirlitz
wypił kawę i wyszedł.

- Nie - odpowiedział drugi. - To nie on.

- Jak to nie!? To Stirlitz!!! - krzyknął trzeci.
Zaczęła się zadyma.



Esesmani poszli się kąpać. Stirlitz zdejmuje mundur,
a pod mundurem ma
czerwony podkoszulek z sierpem i młotem.

Müller: - Skąd macie taka koszulkę, Stirlitz?

- A to żona mi podarowała w Dzień Armii Radzieckiej
- odpowiedział Stirlitz
i pomyślał: Czy aby nie powiedziałem za dużo?.



Stirlitz idzie korytarzem kancelarii Rzeszy. Nagle
widzi, ze na tablicy przy
drzwiach jego gabinetu wisi wielki apel o zgłaszanie
się do udziału w czynie
społecznym. - Wpadłem, wszystko wiedza - pomyślał.
Skierował się w kierunku
gabinetu Müllera. - Gratuluje poczucia humoru -
powiedział - Tak, jestem agentem sowieckim!

- Dobra, dobra Stirlitz... Odmaszerować!

Po chwili Müller wykręcił numer Kaltenbrunera. -
Czego to nie wymyśli nasz
poczciwy Stirlitz - rzekł ze śmiechem - żeby się
wykręcic od roboty...