poniedziałek, 25 października 2010

list otwarty...

Dorastaliście w latach siedemdziesiątych,czy
osiemdziesiątych...???
Jak, do cholery, udało się Wam przeżyć ???!!!

Samochody nie miały
pasów bezpieczeństwa,
ani zagłówków,
no i żadnych airbagów!!!
Na tylnym siedzeniu było wesoło,
a nie niebezpiecznie łóżeczka i zabawki były kolorowe
i z pewnością polakierowane
lakierami ołowiowymi
lub innym śmiertelnie groźnym gównem,
Butelki od lekarstw i środków czyszczących
nie były zabezpieczone.
Można było jeździć na rowerze bez kasku.
A ci, ktorzy mieszkali
w pobliżu szosy na wzgorzu
ustanawiali na rowerach rekordy prędkości,
stwierdzając w połowie drogi,że rower z hamulcem
byl dla starych chyba za drogi...
.... Ale po nabraniu pewnej wprawy
i kilku wypadkach...
panowaliśmy i nad tym (przeważnie)!
Zima to byla frajda sanki łyżwy przykrecane do buta a i bez tego się też
obylo wiedzielismy od czego sa nogi i sliskie podeszwy i nikt nie
zapomnial o tylkach
Szkola trwala do poludnia,
a obiad jadło sie w domu.
Niektorzy nie byli dobrzy w budzie
i czasami musieli powtarzać rok.
Nikogo nie wysyłano do psychologa.
Nikt nie byl hiper aktywny
ani dyslektykiem.
Po prostu powtarzał rok
i to była jego szansa.
Wodę  piło się z węża ogrodowego
lub innych źródeł ,
a nie ze sterylnych butelek PET
Wcinaliśmy słodycze i paczki,
piliśmy oranżadę z prawdziwym cukrem
i nie mieliśmy problemów z nadwagą,
bo ciągle bylismy na dworze i byliśmy aktywni
Piliśmy cała paczką oranżadę z jednej butli
i nikt z tego powodu nie umarł....

Nie mieliśmy Playstations,
Nintendo 64,
X-Boxes,
gier wideo,
99 kanalow w TV,
DVD i wideo,
Dolby Surround,
komórek,
komputerów ani chatroom'ow w Internecie...
... lecz przyjaciół !
Mogliśmy wpadać do kolegów
pieszo lub na rowerze,
zapukać i zabrać ich na podwórko
lub bawić się u nich,
nie zastanawiając się, czy to wypada.
Można sie bylo bawić do upojenia,
pod warunkiem powrotu do domu przed noca.
Nie było komórek...
I nikt nie wiedział gdzie jesteśmy i co robimy!!!
Nieprawdopodobne!!!
Tam na zewnątrz, w tym okrutnym świecie!!!
Całkiem bez opieki!
Jak to bylo możliwe?
Graliśmy w dwa ognie ,w klipe ,w piłę na jedna brame,
a jeśli kogoś nie wybrano do drużyny,
to się wypłakał i już.
Nie był to koniec świata ani trauma.
Mieliśmy poobcierane kolana i łokcie,
złamane kości, czasem wybite zęby,
ale nigdy, NIGDY,
nie podawano nikogo z tego powodu do sądu!
NIKT nie był winien, tylko MY SAMI!
Nie baliśmy się
deszczu, śniegu ani mrozu.
Nikt nie miał alergii
na kurz, trawe ani na krowie mleko.
Mielismy wolnosc i wolny czas,
klęski, sukcesy i zadania.
I uczyliśmy sie dawać sobie rade!

Pytanie za 100 punktów brzmi:
Jak udało sie nam przeżyć???
A przede wszystkim:
Jak mogliśmy rozwijać naszą osobowość???
Też jesteś z tej generacji?
Pewnie,
można powiedzieć,że żyliśmy w nudzie, ale......kurcze,
przecież byliśmy szczęśliwi !!!

Czyż nie ? A co najważniejsze na ludzi wyszliśmy !!!!