środa, 18 sierpnia 2010

wiecznie żywy...

Barack Obama pyta asystentkę:
- Co robi ten starszy dżentelmen na ławce w ogrodzie?
- To nasz ogrodnik, panie prezydencie. On jest w bardzo podeszłym wieku, ale świetnie się trzyma. Zdaje się, że coś tam sobie rysuje.
- Ale stąd widzę, że te kartki, co on trzyma, to mają gryf "tajne"!
- Nasza ochrona go sprawdziła, to są stare dokumenty, jeszcze z czasów Busha seniora. Mieli je wywalić, ale ogrodnik sobie wziął i coś tak gryzmoli.
- Ale przechodząc widziałem, jak rysował pięcioramienne gwiazdy i brzozy!
- Może taka fantazja.
- A jak on się nazywa?
- Jakoś tak dziwnie.... Heifietz....Stoltz... A nie, mam: Stirlitz!

Stirlitz szedł przez Reichstag pijany w trzy dupy i w rozchełstanym mundurze.
Dziś, 23 lutego, w dniu Armii Radzieckiej, chciał wyglądać jak prawdziwy radziecki oficer.

W dniu Święta Majowego Stirlitz założył czapkę czerwonoarmisty,
chwycił czerwony sztandar i przemaszerował się po korytarzach Biura Bezpieczeństwa Rzeszy
 śpiewając międzynarodówkę i inne rewolucyjne pieśni.
Jeszcze nigdy nie był tak blisko wpadki.
Stirlitz odetchnął z ulga.

- Gdzie pan się tak dobrze nauczył prowadzić samochód, Stirlitz? - spytał Müller.
- Na kursach NKWD - odpowiedział Stirlitz.
- Chyba nie powiedziałem nic tajnego - pomyślał.

Stirlitz rano podczas golenia spogląda w swoje odbicie w lustrze.
- Stirlitz - pomyślał Stirlitz.
- Stirlitz - pomyślało lustro.